Ewakuacja ze zwierzętami w roli głównej
Z płonącego budynku ewakuowano nie tylko ludzi, ale też psy, świnki morskie i inne zwierzęta. Jednak najwięcej emocji wzbudziła historia kota, który – jak to kot – postanowił nie ułatwiać zadania.
- Zgłosił się do nas bardzo zmartwiony pan - jego kot nadal był na górze, a dziecko w domu bardzo za nim tęskniło. Wiedzieliśmy, że musimy go odnaleźć - opowiadają strażacy.
Kocia gra w chowanego
Strażacy relacjonują z humorem:
- Przy pierwszej próbie 0 bingo, kot namierzony. Ale bandzior zwiał. Druga próba - cisza, zniknął jak duch. Ale my się tak łatwo nie poddajemy. Do trzech razy sztuka.
Do ekipy ratunkowej dołączyła Natalia z OSP Kobyłka - specjalistka od zadań niemożliwych.
- Kot nie zamierzał się poddać bez walki, ale Natalia też nie odpuszczała. Wyszła z tej konfrontacji zwycięsko - wynosząc go jak trofeum - opowiadają druhowie.
Wzruszające spotkanie i ogromna wdzięczność
Kot został zabezpieczony i oddany właścicielowi, który pojawił się w kilka minut, mimo późnej pory. Łzy wzruszenia, uściski i ogromna wdzięczność - to wszystko sprawiło, że nawet najtwardszym strażakom zadrżały głosy.
- To właśnie takie momenty przypominają nam, dlaczego robimy to, co robimy - dodają strażacy.
Dlaczego z kotami jest najtrudniej?
Choć podczas pożaru udaje się często ewakuować psy czy małe gryzonie, to właśnie koty bywają największym wyzwaniem. To zwierzęta niezależne, nieufne wobec obcych i obdarzone silnym instynktem ucieczki - w stresującej sytuacji chowają się w trudno dostępnych zakamarkach, często ignorując nawoływania.
Dla strażaków oznacza to nieraz wielogodzinną, żmudną akcję, pełną cierpliwości i sprytu. Właśnie dlatego każda skuteczna akcja ratowania kota - tak jak ta w Ząbkach - to nie tylko techniczny sukces, ale i dowód na ogromne zaangażowanie oraz serce ratowników.